poniedziałek, 12 listopada 2012

autostopowe uzależnienie

Plan na pisanie bloga regularnie był... ale się zmył!
Jednak dziś mnie olśniło, a mianowicie zasnąć nie mogę, to pogryzmolę trochę sobie.

Tematów na posty jest wiele, ale od jakiegoś czasu po głowie chodzi mi jeden!

Krótkie historie autostopowe :)

Moje autostopowanie zaczęło się dawno, a właściwie jakiś czas temu, bo tak na poważnie lat temu 3.
Zaś ponad 3 miesiące temu w moim przypadku przerodziło się to w najnormalniejszą normę!
Zniżka studencka się skończyła, pracy ni ma, a jeździć przecież trzeba!
Po pewnym czerwcowym szkoleniu w Gdańsku, na resztkach szkoleniowego papieru napisałam Bydgoszcz i tam też pojechałam!

Dziś zaś po właściwie cotygodniowym używaniu owej i wciąż tej samej kartki doszłam do wniosku, że może by ją na emeryturę wysłać? Albo chociaż na dobry tuning!

Nie wiem nie wiem... bo przecież działa, a jak działa, to może lepiej nie dotykać ;)

12/11/2012 - Łódź --> Bydgoszcz
Plan był taki, aby z Łodzi wrócić pociągiem.
Plan się zmienił!

13:59 siedziałam w tramwaju zmierzając w kierunku Bydgoszczy.



14:35 wysiadłam na (jak to mówią Łodzianie - chodzi o przystanek końcowy) krańcówce
14:37 wyciągnęłam moją zdezelowaną karteluszkę
14:39 jechałam stopem bezpośrednio do Bydgoszczy
W 90% przypadków jeździłam przez Włocławek, dziś również był taki plan


plan się zmienił, bo...
15:20 utknęliśmy na dobre w Łęczycy (pkt C), bo jak to mówili na CB radiu, asfalt tam zwijali... co akurat prawdą było i tylko jednym pasem puszczali. Jak na mój gust świetny to pomysł na krajowej 'jedynce' takie cuda w godzinach szczytu robić



kilka minut później GPS mój poszedł w ruch i nastąpił nawrót na Konin

Auto:
Długi bus z jeszcze dłuższą przyczepą
Kierowca:
Na imię miał A., miły, nienachalny, trochę zaciągał akcentem dziwnym (wybacza się od dużo lat mieszka w Niemczech), instruktor narciarstwa, do biznesu głowę ma, podróżować lubi itp.

Zabawna historia:
utknęliśmy w Łęczycy (15:20), do celu 172 km, 2:42min wg google maps (optymistycznie), które to oczywiści korków nie zakłada w swych obliczeniach. Ale A. nie był optymistą, był w tej kwestii marzycielem i do Bydgoszczy zamierzał dojechać na 17:30 max! Uśmiałam się po pachy!
Zapomniał, że jest w Polsce. Dziura w drodze (lub zwijanie asfaltu :D) to norma, a nie autostrady normą w PL nie są.
Swoją drogą na trasie przez Włocławek autostrada A1 jest, ale nie skończona! Wszyscy się pchają w jej kierunku, żeby chociaż popatrzeć, stąd ten korek wnioskuję.
Bo jak tylko odbiliśmy na Konin pustki na drodze się pojawiły (o ile pustka może się pojawić?!). Krowy, ciągniki i gnojówka na polach, piękna polska jesienna wieś, zachód słońca śliczny (oł jeee - 15:50 i słońce mówiło papa). I o dziwo dziur na drodze nie było, i nawet autostrada się pojawiła (A2).
I na niej też pustki.
To chyba wynika z tego, że tu patrzeć można już tylko na widoki i płacić słono za przejazd trzeba.
A Polacy całe życie w kryzysie, więc wolą stać w korkach i patrzeć na nieskończoną A1 niż śmigać A2.

Z przestojami korkowo obiadowymi do celu domowego dotarłam o 20:00.
Swoją drogą, obiadów w "Kwiaty polne" 100km od Bydgoszczy nie polecam.
Z zestawu: barszcz, danie II obiadowe z frytkami i surówką oraz kawa...
Kawa została podana pierwsza, następnie surówka, długo nic i danie II obiadowe, pod koniec jego konsumpcji doniosła Pani keczup i majo, zaś barszcz został zapomniany.

Bydgoszcz - Łódź --> od drzwi do drzwi --> 6h... trochę długo jak na 232 km. To mój rekord.
Ale ładnie było, szczególnie z tym zachodem słońca i mgłą nisko nad gruntem!





sobota, 12 maja 2012

Pora w świecie - świat według Pory!


Najwyższa pora na bloga o Porowych wycieczkach ;)

Tym razem o podróżach małych i dużych, tych moich oczywiście! Trochę już sobie pojeździłam i popatrzyłam na świat z perspektywy turysty i nie tylko, więc popiszę o opowiem jak było, a nuż ktoś się skusi odwiedzić dane miejsce?!

Wstęp będzie krótki, bo ile można pisać o tym, że chce się pisać?! Póki co zwiedziłam większą część Europy, mikro część Afryki i ciut Ameryki Północnej. Niewiele, ale i tak jest o czym pisać! Do zobaczenia… właśnie… do zobaczenia mam jeszcze CAŁY ŚWIAT, tyle tego, że aż nie wiem od czego zacząć planowanie kolejnych wycieczek! Ale jakoś sobie poradzę, jak tylko czas znajdę, bo o dziwo praca, taka prawdziwa chce mnie dopaść i uziemić w jednym miejscu ze śmieszną ilością urlopu… Zobaczymy na jak długo :P


Pora wziąć świat w swoje ręce ;)